6 lipca 2014

Nowości nowości!

Cześć dziewczyny! 
Dzisiaj przychodzę do Was z czerwcowymi nowościami. Nie jest tego jakoś wybitnie dużo, a większość produktów to przesyłki niepodziewajki od Rimmela. Niczego obecnie nie potrzebuję (sama nie wierzę w to co piszę, ale niestety TAK na prawdę jest) a jak już pisałam skończyłam z magazynowaniem towaru na półkach bo po 1- nie mam już miejsca, po 2-obecnie drogerie prześcigają się w promocjach więc czego nie kupię teraz, na pewno kupię później. 

Chyba nikogo nie zdziwi tutaj widok suchego szamponu? Jeśli ktoś jeszcze o tym nie słyszał (co jest chyba rzeczą niemożliwą) to Biedronka uraczyła wszystkie kosmetykoholiczki promocją na Batistę za zawrotną ceną 11 zł za 200 ml . Tym razem skusiłam się na wersję Wild (głównie ze względu na urocze panterkowe wdzianko) która pachnie bardzo przyjemnie. Glicerynowy krem z Avonu przyprowadziłam do domu ze szpitala jeszcze w kwietniu. Za piątaka aż szkoda było nie brać prawda? Pachnie cudownie! 

Kolejne nowinki to już wspomniane wyżej 'dary losu' czyli piękna, ognista fuksja w odcieniu 360 As you want victoria, matująca baza pod podkład oraz piękny brzoskwiniowy róż w odcieniu 003 peach flush. 

Żelowy eyeliner, oraz dwie kredki z gąbeczką. Tak tak wiem czas wreszcie nauczyć się rysować prostą kreskę. Teraz już nie mam żadnych wymówek, a do dyspozycji oprócz powyższych produktów czeka jeszcze  pisak. Tak czy siak czymś w końcu musi się udać. 
 
Na sam koniec zostawiłam lakiery, czyli coś co ostatnio uwielbiam najbardziej. Szkoda tylko że te przepiękne pastele, tak ładnie prezentują się tylko w buteleczce. Nie dość że strasznie smużą, ciężko się je nakłada to jeszcze ich trwałość pozostawia wiele do życzenia. Na zdjęciu zabrakło jeszcze fioletu, który razem z różem ratują honor tej serii. Ostatni gagatek to ostatnio mój ulubiony kolor, który gości na moich pazurkach codziennie. Uwielbiam lakiery Golden Rose i jeszcze żaden z nich mnie nie zawiódł. W zasadzie poszłam z zamiarem zakupu zamiennika Essie fiji, w rezultacie wyszłam z koralem. 

Czyż nie jest piękny!? :) Więcej zdjęć już niebawem.  

A jak prezentują się Wasze nowości? Szaleńczo czy raczej z rozsądkiem? :) 

Buziaki Carolina. 

5 lipca 2014

To już jest koniec ...

Cześć dziewczyny! 
Od czego by tu zacząć? No cóż przewidywałam że mój powrót do blogowania rozpoczął się na dobre już jakiś czas temu, jednak w międzyczasie pojawiła się sesja, remont, szaleńcze biegi po lekarzach (które niestety trwają do tej pory), brzydka pogoda nie sprzyjała fotografowaniu, a i chęci też gdzieś się ulatniały. Więcej wymówek nie pamiętam! Na szczęście mogę się już cieszyć wakacjami i do woli korzystać z wolnego czasu. Starałam się być w miarę na bieżąco, jednak częściej można mnie było spotkać na instagramie. Mam jednak nadzieję że wszystkie złe dni są już za mną i teraz będzie już tylko lepiej. Tak więc na dobry początek zapraszam Was na ostatni wpis ze zużyciami (nie nie, nie zamierzam od teraz kolekcjonować kosmetyków,lecz walające się po całym domu puste opakowania zaczęły mnie denerwować i wyrzucam je na bieżąco).

Większość zużyć doczekało się już swojego osobnego wpisu, a niektóre z nich skończyły się tak szybko że zwyczajnie nie zdążyłam o nich wspomnieć :) O piance myjącej z Lirene możecie przeczytać tutaj, zaś o micelu od Bielendy tutaj. Lekki krem nawilżający niestety nie doczekał się osobnego wpisu, jednak co się odwlecze to nie uciecze, gdyż na pewno znajdzie się jeszcze nie raz w mojej pielęgnacji. Jest rewelacyjny i jak na razie nie ma sobie równych. O nagietkowym kremie od Alverde możecie poczytać tutaj, a Regenerum do paznokci wylądowało w koszu z powodu utraty terminu ważności. Zdecydowanie lepiej sprawdzają się u mnie odżywki w formie lakieru, gdyż nie mam cierpliwości do olejków wymagających odczekania w celu pełnego wchłonięcia. Mimo wszystko, świetnie działał na moje skórki. 

Żel pod prysznic ze składnikami balsamu do ciała, który kupiłam za zawrotną cenę dwóch złotych wraz z Fleszem spisywał się rewelacyjnie i na pewno zakupię kolejne opakowanie (nie za szybko). Zarówno zapach jak i działania myjące bardzo mi odpowiadały. Malinowe mydełko od Balea zużywałam na pewno długi czasu. Miało świetną, kremową konsystencję i bardzo dobrze się pieniło. Niemniej jednak, Isanowe mydełko z pomarańczą sprawuje się równie fantastycznie i co najważniejsze jest na wyciągnięcie ręki. Olejek (a raczej żel) z mandarynką od Bielendy opisywałam tutaj.  

Wzmacniający szampon do włosów z tendencja do wypadania od Pharmaceris wywołał na mojej głowie burzę baby hair, ponadto świetnie się pieni i pięknie pachnie. Fakt zakupu kolejnego opakowania chyba nikogo nie zdziwi? Polecam z czystym sumieniem! Wycofana już odżywka z Isany dobiła dna (pomimo bardzo oszczędnego zużywania) nad czym bardzo ubolewam i bardzo żałuję że nie kupiłam niczego na zapas :( Kolejne opakowanie jedwabiu do włosów który wywołuje ogromne kontrowersje w tym miesiącu zamieniłam na ten z Green Pharmacy, jak na razie spisuje się bardzo dobrze. 

Na sam koniec kolorówka. Podkład  bourjois healthy mix to jak na razie najlepszy podkład jaki dane mi było używać. Na buzi wygląda bardzo naturalnie, przyzwoicie kryje i co najważniejsze, przypudrowany utrzymuje się na buzi calutki dzień. Na pewno zakupię kolejne opakowanie. Dwa korektory- o ile ten z affinitone spisywał się bardzo dobrze, tak ten z Bell nie przekonał mnie do siebie. Maskara 2000 calorie to mój stały ulubieniec i kolejne opakowanie jest obecnie w użyciu :) 

Uff i to by było na tyle! Na szczęście ilość zużytych opakowań zdecydowanie przewyższa liczbę nowości co mnie niesamowicie cieszy i nie pozostaje mi nic innego jak dzielnie zużywać swoje zapasy. 

Życzę Wam pięknego i słonecznego weekendu! 
Buziaki Carolina.