25 stycznia 2014

Tydzień w zdjęciach, a w zasadzie dwa!#13,14.

Cześć dziewczyny! : ) 
Wczorajszy temat uznaję już za zamknięty. Dziękuję wszystkim za tak liczny odzew.Nie mam zamiaru więcej do niego wracać. Nadrabiając zaległości, pierwszy w kolejności będzie tygodniowy, a raczej dwutygodniowy istagramowy mix. Serdecznie zapraszam do oglądania, a na bieżąco śledzić możecie mnie tutaj
1. Szybka kawa raz! 
2. Uzupełnianie nowości kawowych oraz nowe szklanki co by umilić sobie ich picie : ) 
3. Kawa dwa! Przepyszna latte macchiatoo, chociaż zdecydowanie lepsza była wersja carmelowa : ) 
4. Kawa trzy! Nie muszę chyba dodawać że uwielbiam kawę? Ten obiekt za szklanką już niestety mniej. 
5. Najlepsze owsiane placki jakie jadłam! W gratisie pierwszy atak zimy. 
6. Tymbarkowa nowość, baaaardzo dobra!
7. Rozgrzewająca herbatka z Biedry (przecież nie samą kawą człowiek żyje!) 
8. Może i nie żyje, ale kawa musi być! Czeko donut z Lidla jako dodatek : ) 
9. Cudowna przesyłka od Anetki. Nawet nie wiecie ile sprawiło mi to radości! 
10. Oczywiście lakier od razu poszedł w ruch. Nie muszę dodawać że uwielbiam tą serię : ) 
11. Wreszcie mam okazję przekonać się Baby Lips jest faktycznie tak rewelacyjna jak to mówią. 
12. Panterkowy komin za jedyne 5 złotych! 
13. W międzyczasie również wspomagamy, jak co roku! 
14. A zima wreszcie sobie o Nas przypomniała. Nie żebym skakała z radości, ale wolę już ten śnieg niż marznący deszcz. 
15. W gratisie focia z rąsi na instagrama. 
16. A przy takich tam -15 stopniach, półlitrowy kubeł gorącej herbaty cieszy mnie najbardziej. 

Buziaki Carolina. 

24 stycznia 2014

Nieprawdopodobne a jednak!

Cześć dziewczyny! :)

Z racji małego przestoju na blogu spowodowanego nieprzyjemną sytuacją, z którą spotkałam się nie tylko ja ale również Gosia, postanowiłam dorzucić co nie co od siebie. O wszystkim dokładnie możecie poczytaj tutaj. Mianowicie, jakiś czas temu otrzymałam do przetestowania przesyłkę z kosmetykami. Cała rozmowa opierała się na bardzo przyjemniej atmosferze. Z jeszcze większą chęcią zabrałam się za użytkowanie przesłanych produktów, a na blogu pojawiła się pierwsza recenzja. Te z Was, które obserwują mojego bloga doskonale wiedzą że chodziło o wysuszacz do lakieru. W swojej recenzji zarzuciłam brak obecności oliwki z składzie ( oczywiście, może ja tutaj popełniłam błąd, nie mówię oczywiście że nie ale skoro na opakowaniu widnieje informacja że preparat jest w formie oliwki to tego się właśnie spodziewałam) . Pędzelek określiłam jako okropny nie niewygodny w użytkowaniu.  Co do samego działania nie miałam żadnych zastrzeżeń i nie mam ich do dnia dzisiejszego. Preparat działa tak jak powinien. Zaraz po opublikowaniu recenzji otrzymałam meila, w którym uświadomiono mnie że podważam opinię producenta, bo w składzie są oleje silikonowe i żaden inny preparat tego typu nie zawiera ich w takiej ilości, zaś określenie pędzelka okropnym- które powszechnie uważane jest jako określenie obraźliwe było zwyczajnym hatingiem. Zagrożono mi skierowaniem sprawy do sądu i zażądano zadośćuczynienia. Oczywiście recenzję szybko usunęłam bo się zwyczajnie wystraszyłam. Pierwszy raz spotkałam się z taką sytuacją i za bardzo nie wiedziałam jak się zachować. Pani zajmująca się całym PR miała skontaktować się w tej sprawie z właścicielem marki która miała zadecydować o dalszej współpracy. Otóż okazało się że współpraca będzie dalej prowadzona, ale wszystkie pozostałe recenzje mają najpierw trafić do wglądu, co by uniknąć jakichś negatywnych opinii przed upublicznieniem. Wtedy właśnie zobaczyłam wpis Gosi, którą spotkała identyczna sytuacja.  

Doskonale zdaję sobie sprawę że zrobiłam źle usuwając recenzję ( która nota bene nie była w żaden sposób negatywna, wręcz pochlebna co dodatkowo mnie zdziwiło), zwyczajnie poczułam się zastraszona. Oczywiście na samym początku mogłam zastrzec że pisze tylko i wyłącznie szczere opinię, ale to wydawało mi się tak istotne że aż śmieszne. Firmy kosmetyczne poszukujące do współpracy blogerek powinny doskonale zdawać sobie sprawę że każda z Nas nie będzie owijać w bawełnę i zachwalać wszystko pod niebiosa. Wiem że temat współprac wałkowany był już od dawna, ale nie sądziłam ze spotka to i mnie. Naiwność czy może głupota? Powiem Wam szczerze że po tej sytuacji zwątpiłam w swoje blogowanie. Nigdy nie pisałam nic pod wpływem jakichkolwiek nacisków z czyjejś strony i nigdy tego robić  nie będę stąd właśnie mój wpis.  

Takim właśnie sposobem niektóre firmy zamykają sobie drogę do przychylności  konsumentów, bo w ostatnim czasie blogosfera ma ogromną siłę przebicia, a co najważniejsze taka reklama jest o wiele tańsza niż reklamy w telewizji czy gazecie. Zwyczajnie dałam się zastraszyć i wykorzystać. 

Cóż z tego że przekazane mi kosmetyki są dobre jakościowo pomimo niskich cen, skoro recenzję w tym momencie nie będą miały jakiegokolwiek znaczenia?

Nie mam w tej sprawie  nic więcej do dodania. Firma chyba również.

Nieprawdopodobne a jednak! 

13 stycznia 2014

Podkład idealny podejście kolejne.

Cześć dziewczyny! : ) 
Czy nie macie wrażenia że w ostatnim czasie mój blog stał się blogiem typowo pielęgnacyjnym? Czas więc przełamać tą rutynę i dziś zapraszam Was na kilka słów o moim ulubionym podkładzie. No właśnie, podkład idealny. Każda z Nas ma inne potrzeby i czego innego oczekuje od owego kosmetyku. W moim przypadku liczy się przede wszystkim trwałość i średnie ( dzięki Bogu!) krycie. Przetestowałam już na prawdę wiele produktów i najmilej wspominam właśnie produkty Rimmela. Swego czasu namiętnie używałam żelowego Match Perfection oraz tej podstawowej wersji. Dzisiaj na tapecie matujący Stay Matte w nowej wersji. 


Nowy podkład Rimmel Stay Matte zapobiega świeceniu się cery, a dzięki zastosowaniu mikrosferycznych pudrów skóra jest jedwabiście gładka i miękka. Lekka, kremowa formuła podkładu wyjątkowo łatwo rozprowadza się na skórze, a w połączeniu z emulgatorami żelowymi płynnie i równomiernie łączy się ze skórą bez rolowania się i efektu maski. Matowe wykończenie zawdzięcza opatentowanej japońskiej formule żelu pielęgnacyjnego. Zawarty w podkładzie kaolin zapewnia matową, lecz promienną cerę. Zawiera bardzo lekki matujący puder, wszystko po to, by stworzyć nieskazitelne, jedwabne, wolne od błyszczenia się wykończenie makijażu, które utrzymuje się cały dzień, pozostawiając skórę świeżą i naturalnie matową. 

Podkład może także pochwalić się nowym opakowaniem, dziewczęcą, smukłą linią oraz tubką w kolorze czystej bieli. Jest ona lżejsza, wygodniejsza i bardziej praktyczna, niż szklane opakowania. Przyciąga wzrok fioletową zakrętką oraz symbolem ikonicznej korony Rimmel. Rozbudowana gama 7 odcieni oznacza, że każde kobieta znajdzie odcień dla siebie. 
Twarzą kosmetyku jest Georgia May Jagger. 

Począwszy od opakowania całkowicie zgadzam się z opinią producenta, tubka jest faktycznie lekka i smukła. Tak jak zawsze cenię sobie obecność pompki, tak tutaj nie wyobrażam sobie dozowania go za jej pomocą. Nie mniej jednak opakowanie niesamowicie się brudzi, w szczególności w okolicach zakrętki. Konsystencja jak już wspominałam jest bardzo treściwa.O ile wszystkie płynne podkłady nakładam pędzlem tak tutaj nie umiem. Nie umiem po prostu! Paluchy sprawdzają się tutaj o wiele lepiej. Kolor, mój to 100 ivory i jest na tą chwilę idealny. Do wybory mamy oprócz powyższego aż 6 odcieni także myślę że każdy znajdzie coś dla siebie. 

Krycie-fantastyczne! Moim zdaniem jest lżejszą wersją Revlona bądź Skin Balance od Pierre Renee. Pięknie zakrywa wszelakie niedoskonałości, zaczerwienienia czy drobne naczyńka. Gorzej radzi sobie natomiast z cieniami pod oczami, które od jakiegoś czasu towarzyszą mi dzień w dzień, ale nie jest najgorzej! Nie ciemnieje na twarzy, nie roluje się schodzi równomiernie nie tworząc brzydkich plam. Wykończenie matowe, typowy płaski mat który w moim przypadku wymagające przypudrowania w strefie T. Trwałość określiłabym na dobą spokojnie wytrzyma 6h, najszybciej znika w okolicach nosa oraz brody czego strasznie nie lubię. Efekt matu w problematycznej strefie również utrzymuje się zadowalająco długo. Nie zapycha, nie uczula. 

Wydajność jest bardzo dobra, niewielka ilość pozwala na równomierne pokrycie całej twarzy. Należy jednak nakładać go dość szybko, gdyż szybko zastyga. Dostępność bardzo duża, natomiast cena wynosi ok 20 zł za 30 ml.  

Skład: 

Polecam z czystym sumieniem wszystkim osobom szukającym dobrego krycia i matowego wykończenia : ) Zdecydowanie nie polecam osobom z bardzo sucha skórą ( czasami lubi sobie co nie co podkreślić) oraz tym, którzy nie przepadają za mocnym matowym wykończeniem. Jak na tle moich odczuć wypadły obietnice producenta? Owszem skóra po użyciu jest miękka, gładka, efekt matu jest odczuwalny a cera w żadnym wypadku się nie świeci. Jednak twarz po użyciu nie jest promienna ( raczej pudrowo-matowa) a formuła nie jest aż taka lekka jak to nam obiecują. 

Znacie ? Lubicie? Koniecznie napiszcie! 

Buziaki Carolina! 

11 stycznia 2014

Tydzień w zdjęciach #12.

Cześć dziewczyny! : ) 
Mamy weekend, a więc czas na kolejne tygodniowe podsumowanie. Serdecznie zapraszam do oglądania, a zainteresowanych zapraszam tutaj na mój profil na instagramie : ) 
1. Po sylwestrowe chillowanie przy najlepszym żurawinowym Redd'sie. 
2. Obiecuję że nigdy więcej nie zostawię niczego na ostatnią chwilę(takie noworoczne postanowienie).Niezła     nerwówka zakończona pierwszą czwórą ! 
3. Poranna kawka w łóżku to zdecydowanie lubię!
4. Fascynacja karmelowym macchiato jeszcze nie minęła <3 
5. Naturalny look na co dzień . 
6. Heart and soul - czyli piękny, misiowaty sweterek z New Looka wypatrzony w sh! 
7. Ileż można mieć par czarnych butów? 
8. Nigdy nie byłam przekonana do takich kolorów, a tu proszę! Turkusowy sweterek ze złotą nitką w roli głównej : ) 

Buziaki Carolina! 

10 stycznia 2014

Poziomkowe wariacje.

Cześć dziewczyny! 
Te, z Was które śledzą mojego bloga już od dłuższego czasu doskonale wiedzą jak kocham zapach maliny, w szczególności w kosmetykach więc chyba nie muszę tłumaczyć że w poziomce zakochałam się równie szybko. Wszystko za sprawą małego, niepozornego metalowego pudełeczka. 

Oczywiście gdzieś podziałam kartonik, także jeśli chodzi o kwestię obietnic producenta czy też składu będę musiała posilić się opinią na wizażu. Poziomkowa wazelina od Flos Leku ma zapewnić nam : ochronę przed szkodliwymi czynnikami atmosferycznymi, wygładzać i nawilżać usta, delikatnie nabłyszczać wargi, zapobiegać łuszczeniu i wysychaniu naskórka oraz poprawiać ogólny stan naszych ust.  
Opakowanie- średnio praktyczne. Metalowa puszka niestety nie sprawdza się poza domem, kiedy musimy palcami nakładać produkt na usta. W domu, bądź bezpośrednio przed wyjściem - jak najbardziej. Oczywiście możemy nanosić produkt bezpośrednio z opakowania ( próbowałam!), dopóki będzie to możliwe. Konsystencja zbita, typowa dla tego rodzaju kosmetyku jednak bez problemu nakładam ją palcem bez najmniejszego problemu. Zapach? Przepiękny! Uwielbiam uwielbiam uwielbiam! Po nałożeniu na usta faktycznie mają piękny, delikatny błysk niczym pomalowane bezbarwnym błyszczykiem ( świetna alternatywa, kiedy zwyczajnie zapomnimy lub nie zdążymy niczego nałożyć). Fantastycznie nawilża i poprawia stan skóry na ustach. Chyba nie ma nic gorszego niż suche skórki ( które mam ogromny nawyk sobie zwyczajnie przygryzać -_-). Jest bardzo wydajna! Używam jej praktycznie codziennie, a zużycie jest znikome. Produkt występuje w czterech wersjach zapachowych: wanilia, pomarańcza, czekolada, róża oraz właśnie poziomka. Dla każdego coś dobrego! : ) Dostępność szeroka, począwszy od aptek aż po drogerie kosmetyczne. Za 15 g opakowanie musimy zapłacić ok. 6 zł. 

Skład: 
Vaselinum Album, Cetyl Alcohol, Cholesterol, Copernicia Cerifera Wax, Hydrogenated Vegetable Oil, Aroma (Flavor)

* * * 

Powracając jeszcze do tematów szablonów ( w których siedzę już praktycznie dzień w dzień) chciałabym Wam pokazać kolejną szatę graficzną, którą stworzyłam dla przemiłej Anetki, która zaczyna dopiero swoją blogową przygodę! : ) 

Jeśli któraś z Was zapragnęłaby zmian na swoim blogu, serdecznie zapraszam do zapoznania się z zakładką szablony, oraz do kontaktu meilowego! : ) 

Buziaki Carolina. 

8 stycznia 2014

Szukajcie a znajdziecie!

Cześć dziewczyny! : ) 
Pomimo późnej już godziny, postanowiłam co nie co skrobnąć na temat mojego hicioru, który pokazywałam Wam niedawno w moich ulubieńcach ubiegłego roku. Na pewno same doskonale wiecie jak ciężko jest znaleźć odpowiedni krem do twarzy, który w moim przypadku powinien zawierać doskonałe właściwości nawilżające, a przy tym być lekki, szybko się wchłaniać ( jestem strasznie niecierpliwa, w szczególności malując się w biegu) i fantastycznie współgrać z nałożonym na niego makijażem. Zdawało by się że nie jest tego aż tak wiele i nie jestem ( jeszcze!) zbyt wymagająca, a jednak. Moja cera jest dość problematyczna i strasznie zmienna, poznajemy na nowo praktycznie każdego, aż tu nagle bum! Jest! Poszukiwania zakończone sukcesem.Uwierzcie mi, na prawdę ciężko zadowolić moją tłustą strefę T oraz suche poliki. Dwa zużyte opakowania chyba muszą o czymś świadczyć?

Lekki krem głęboko nawilżający od znanej Wam doskonale aptecznej firmy Pharmaceris spełnił moje wymagania w stu procentach. Niepozorne, białe opakowanie z wygodną i higieniczną pompeczką zabezpieczone dodatkowo w kartonik z wszelakimi istotnymi wiadomościami kryje w sobie biały, treściwy lecz lekki w swojej konsystencji krem, wchłaniający się w ekspresowym tempie.

Kosmetyk jest bezzapachowy, co w żadnym wypadku mi nie przeszkadza i nie jest jakąś istotną kwestią. Jeśli chodzi natomiast o działanie, krem genialnie nawilża przygotowując cerę do nałożenia makijażu. Fantastycznie współgra z moim podkładem i zapobiega pojawianiu się suchych skórek w okolicach nosa, a moja problematyczna strefa nie stwarza mi najmniejszych problemów nie natłuszczając jej dodatkowo, co nie oznacza że nawilżanie nie jest odpowiednio duże, a z biegiem czasu stan przesuszonych policzków znacznie się poprawił. Świetnie radzi sobie z wszelakimi podrażnieniami. Zawiera również w składzie nie mały filtr bo aż 20 co zdecydowanie jest ogromnym plusem! Na pewno nie jeden z wrażliwców byłby z niego zadowolony. 

Skład :

Krem możecie dostać w praktycznie każdej aptece w cenie 39 zł/ 50 ml. Cena jest jak najbardziej adekwatna co do jakości, oraz wydajności. Często możecie do dorwać w niezłej promocji, także warto polować i mieć rękę na pulsie! : ) 

Jak widzicie zabrałam się również za wygląd mojego szablonu i śmiało mogę stwierdzić że osiągnęłam to do czego zawsze zmierzałam! Fakt, kosztowało mnie to sporo nerwów ale myślę że było warto. Jak Wam się podoba? : ) 

Buziaki Carolina!

3 stycznia 2014

Kosmetyczne hity 2013 Roku oraz wyniki rozdania!

Cześć dziewczyny! : ) 
Do tego postu zbierałam się już na prawdę kilka dni. Ciągle rozmyślałam nad tym, którym produktom należy się miano hitu ubiegłego roku. Nie chciałam robić jakieś mega długiej listy, dlatego spośród tłumów wybrałam złotą piątkę. 

Zacznijmy od pielęgnacji. W tej kategorii zdecydowanie pojawiło się tych produktów najmniej. Nadal poszukuję swojego idealnego szamponu do włosów ( miałam nadzieję że już go znalazłam i nawet chciałam go tutaj umieścić, ale od kilku dni mam pewne wątpliwości), czy idealnej odżywki dla moich ostatnio problematycznych włosów. Żaden z balsamów czy maseł do ciała nie wywołał u mnie jakichś większych zachwytów. Jeśli chodzi o produkty do kąpieli, było ich tak ogromnie wiele że nie byłabym wstanie wymienić swojego ulubieńca. Na wyróżnienie natomiast zasługują dwa produkty do pielęgnacji do twarzy. 
Lekki krem głęboko nawilżający od Pharmaceris zasługuje aby się tutaj znaleźć. Jest to najlepszy krem na dzień jaki dane mi było używać. Fantastycznie radzi sobie z moją wrażliwą skórą twarzy doskonale ją nawilżając. Jeszcze lepiej spisuje się nałożony pod makijaż. Dzięki niemu mój ulubiony podkład z Pieree Renee przestał uwidaczniać moje suche skórki w szczególności w okolicach nosa. Na pewno wrócę do niego jeszcze nie raz! : ) 
Najlepszy płyn micelarny jaki miałam okazję używać. Nie muszę go Wam oczywiście przedstawiać, a pełną recenzję tego produktu znajdziecie tutaj

Jeśli chodzi o makijaż, w ubiegłym roku znalazłam mój ulubiony podkład, przekonałam się do codziennego nakładania cieni oraz trafiłam na trzy fantastycznie lakiery. 
Pierre Renee skin balance, to podkład na który ochotę miałam już dawno. Zawsze jednak było nam nie po drodze, aż do czasu promocji z Drogerii Natura. Po pierwszym użyciu dosłownie przepadłam! Fantastycznie krycie, idealnie wykończenie i ta trwałość ... Marzenie! Niestety po jakimś czasie strasznie przeszkadzało mi w nim podkreślanie suchych skórek, jednak i z tym sobie poradziliśmy : ) Obecnie się ze sobą nie rozstajemy ( czasami zdradzam go z lekkim musem z Rimmela, który na marginesie również polubiłam) i teraz mogę w 100% potwierdzić fakt, iż buzia po jego użyciu jest niczym wyjęta z Photoshopa! 

Jeśli chodzi o powiekowe mazidła, niezmiennie już od dwóch lat używam tria z Inglota idealnego do dziennego makijażu. Ostatni cień również fantastycznie spisuje się do brwi. W poprzednim roku dane mi było również wypróbować paletkę Sleeka, którą również bardzo polubiłam ( mówię to ja która unikam cieni jak ognia!). O ile cienie z palety au naturel delikatnie się osypują, tak Inglot spisuje się na medal. Mimo tego faktu,obie bezapelacyjnie uwielbiam! 

Na zakończenie, piaskowe lakiery które dosłownie podbiły serca blogerek swoimi genialnym kolorami, wykończeniem jak i fantastyczną trwałością. Do uzupełnienia fantastycznej trójki dorzuciłam jeszcze matowy top od Wibo ze złotymi drobinkami który jest prze pięk ny! 

Mogłabym wymienić tutaj również woski Yankee Candle, które dane mi było wypróbować i w których się zakochałam, jednak moja miłość i fascynacja obecnie wygasła : ) Cóż, mogłam się przekonać że świece chociażby te z Biedronki to także dobre rozwiązanie.  


*        *        * 

31 grudnia zakończyło się również rozdanie organizowane na moim blogu z racji trzecich urodzin, które przygotowałam dla Was wraz z marką Lirene. Od dwóch dni zajmowałam się weryfikacją zgłoszeń, która zajęła mi sporo czasu, tak więc dziś czas na rozwiązanie i wyłonienie dwóch szczęśliwych osób : ) 

Pierwszą szczęśliwą zwyciężczynią jest .... 


zaś drugą .... 

Serdecznie gratuluję i czekam na adres do wysyłki! : ) Serdecznie dziękuję Pani Ani za udostępnienie kosmetyków do rozdania, a Wam życzę szczęścia w kolejnych rozdaniach! : ) 

Ps.  co by nie było żadnych niedomówień, komentarze do rozdania zostały zablokowane, gdyż otrzymałam kilka wiadomości z prośbą o nieudostępnianie adresu meilowego poza konkursem, dlatego postanowiłam je zablokować i ograniczyć dostępność : ) 

Buziaki Carolina!

2 stycznia 2014

Tydzień w zdjęciach #11.

Cześć dziewczyny! : )
Witam Was już w Nowym, 2014 Roku. Niestety nie udało mi się napisać czegokolwiek przed sylwestrem za co bardzo przepraszam i dlatego na samym początku chciałam Wam życzyć wszystkiego co najlepsze, aby ten Rok był o wiele lepszy od poprzedniego! : * 
Oczywiście nie udało mi się również wrzucić ostatniego już mobilnego mixu, dlatego na razie nadrabiam zaległości : ) 
1.Po świątecznym obżarstwie owocowa herbatka była zbawieniem. Nie wiem czemu wcześniej na pomysł dodania do niej plastrów pomarańczy! 
2.Leniuchowanie pełną parą. 
3.Cytrynowa galaretka, mnóstwo owoców, bita śmietana i gorzka czekolada czyli najlepsze domowe desery. 
4.Najpyszniejsza poranna kawka z obfitą pianką w ulubionym kubku. 
5. Mroźne wieczory sponsorowane przez gorącą czekoladę od Milki <3 
6. Najnowszy Flesz z fantastycznym dodatkiem : ) Gdyby nie ten fakt na pewno bym nie zakupiła, nic ciekawego nie znalazłam w tej gazecie. 
7. Poszukiwanie idealnych, ciemnych tregginsów ze złotą nitką zakończone sukcesem. 
8. Powitanie Nowego Roku w rodzinnym gronie : ) 

Buziaki Carolina.