29 marca 2014

Tygodnie w zdjęciach#16.

Cześć dziewczyny! : ) 
Znów mały przestój na blogu, musicie mi to wybaczyć. Nie wiem który raz się tłumaczę, ale mam wrażenie że ten rok zaczął się dla mnie wyjątkowo kiepsko. Po fantastycznym, przedłużonym weekendzie, który spędziłam u mojego M. złapało mnie przeokropne choróbsko, które finalnie zakończyło się bolącym uchem i zapaleniem zatok. Co by tego było mało, od ponad tygodnia walczę z rwą kulszową, która nie daje mi normalnie funkcjonować, gdyż nie mogę ani siedzieć ani leżeć ani chodzić. Nawet nie wyobrażacie sobie jaka złość we mnie siedzi, kiedy piękną wiosnę muszę oglądać jedynie zza okna. Nie mam pojęcia ile to jeszcze potrwa, ale to ciągłe ganianie od lekarza do lekarza zwyczajnie zaczęło mnie już męczyć. Ale koniec marudzenia. Przychodzę do Was z szybkim instagramowych zdjęć : ) 

1. Jakiś czas temu nareszcie udało mi się dorwać Philadelphie i powiem szczerze że spodziewałam się czegoś innego. Zdecydowanie w kategorii czeko smarowideł do naleśniorów wygrywa bezapelacyjnie nutella! 
2. Solo kiepściutko, z naleśnikami smakuje zdecydowanie lepiej : ) 
3. Popołudniowa kawka. 
4. Biegnijcie do żabki po mini nutelle! Idealna na kobiece dni (co by nie pochłonąć całego słoja ;P )

5. Mega paka kosmetyków od Kochanej Sylwi! ;*
6. Kupiłam też w Biedrze zachwalany micel od Garniera. 
7. A podczas mojej nieobecności otrzymałam ogromną pakę smakołyków od Bielendy, tutaj akurat smarowidła do ust : )
8. Na deserek nowe, wiosenne bucisze

9. Focia z rąsi w ulubionym ostatnio panterkowym kominie obowiązkowa!
10. Nowy semestr- nowe zeszyty, Koniecznie kropki i paski
11. Tak się zaczynało... 
12. A tak się skończyło. 

Buziaki Carolina! : * 

7 marca 2014

Relaksik zawsze mile widziany!

Cześć dziewczyny! : )
Z produktami kąpielowymi marki Bielenda mam styczność nie od dziś. Jakiś czas temu pisałam o olejkach z serii spa, a dzisiaj chciałam się z Wami podzielić moimi spostrzeżeniami na temat serii produktów do aromaterapii, które wywołały we mnie skrajne emocje. Dlaczego ? 

Uwielbiam wszelkiego rodzaju płyny, żele oraz olejki do kąpieli. Pierwszą rzeczą na jaką zwracam uwagę w takich produktach jest zapach, dopiero później wszelakiego rodzaju właściwości. Zdaje sobie sprawę że większość z Was robi odwrotnie, ale w końcu ten czas ma Nam przynosić odprężenie po ciężkim dniu, a nie męczarnie z odrażającym zapachem, mimo genialnych właściwości dla skóry. Jak same wiecie ciężko znaleźć coś, co spełniało by oba kryteria, także coś za coś. Zresztą i tak po kąpieli stosujemy wszelkiego rodzaju balsamy- oczywiście nie chciałabym też w ekspresowym tempie zrzucać skórę ;P. 

Opakowanie powyższego produktu jest przyjemne dla oka, przezroczysta, plastikowa butla dzięki której możemy kontrolować jego obecność. Aplikacja produktu z opakowania bezproblemowa. Konsystencja olejku a w zasadzie żelu jest dość gęsta, przezroczysta. Trochę zawiodłam się, bo jednak olejek ma być olejkiem i takiej konsystencji oczekuję. Jeśli chodzi o zapach, początkowo trochę się go obawiałam, bo nie przepadam za ziołowymi produktami, ale aromat wyjątkowo przypadł mi do gustu. Jest intensywny, ale nie nachalny. Wyczuwalna jest woń mandarynki, oraz czegoś miętowego, mentolowego- coś w ten deseń. Może nie utrzymuje się jakoś wybitnie na skórze, ale podczas kąpieli zapach unosi się po całej łazience. Na pewno relaksuje oraz umila nam kąpiel. Używałam go tylko i wyłącznie pod prysznic. Nanoszony na gąbkę tworzył gęstą, pachnącą pianę. Nie wysusza skóry, ale nawilżenia jako takiego również nie zaobserwowałam, jednak skóra po użyciu była wyczuwalnie miękka i aksamitna. Stosowany jako żel pod prysznic jest bardzo wydajny. Olejek występuje w czterech wariantach zapachowych: antycellulitowy cyprys&olejek grapefruitowy, vitality zielona herbata& trawa cytrynowa, relax lawenda&eukaliptus oraz powyższy także myślę że każdy znajdzie coś dla siebie : ) 
Skład: 

Cena powyższego olejku wynosi ok 13 zł za 300 ml. Często możecie je dorwać w bardzo atrakcyjnych cenach chociażby na Biedronkowych promocjach, gdzie kąpielowe umilacze Bielendy pojawiają się bardzo często : ) 

Czy polecam? Owszem, ale jeśli szukacie typowego olejku to tutaj na pewno go nie znajdziecie. Jako żel pod prysznic sprawdza się fantastycznie, a na takie połączenia zapachowe nie trafiłam jeszcze nigdzie : ) 

Życzę Wam miłego weekendu, ja niestety całe dwa dni spędzam na uczelni (z tego co słyszałam pogoda ma być fantastyczna, ale 'co się odwlecze to nie uciecze' ;P ) 

Buziaki Carolina! 

4 marca 2014

Tydzień w zdjęciach #15.

Cześć dziewczyny! : )
Dzisiaj szybko przegląd tego co działo się u mnie w ubiegłym tygodniu. Jeśli chcecie natomiast być ze mną na bieżąco, zapraszam Was tutaj na mój profil na instagramie.
1/Jakiś czas temu, wybrałam się na małą rundkę po sh. Niestety Panie zakupocholiczki chciały mnie zlinczować swoimi wypchanymi koszykami , więc zwyczajnie się wycofałam. Przecież nie będę narażać życia dla kilku szmatek ... W biegu udało mi się złapać przepiękny, szary cardigan i pasiaka. To cud że wyszłam z cało! 2/Oczywiście nie mogłabym zapomnieć o tłustym czwartku, 3/po którym oczywiście odbyłam małą rundkę na rowerku. Wyżej również jakieś tam śniadanko, plus tassimowa Milka <3 
4/ W życiu nie spodziewałabym się że kawałek plastiku (w przepięknych kolorkach) tak bardzo zmieni moje nastawienie do czesania. Sama przyjemność! 5/ Słit foci z rąsi oczywiście nie mogło zabraknąć, wtedy jeszcze moja twarz nie wyglądała jak nalot bombowców. 6/ Kawusia z rana w ulubionym, poziomkowym kubeczku 7/ oraz mój arsenał do walki z wspomnianym wcześniej nalotem. Za wcześnie pochwaliłam zahamowanie, niedługo po opublikowaniu wcześniejszego postu na buzi pojawił się kolejny terrorysta. W gratisie mamy kobiece dni i jak tu żyć? 

Mam nadzieję że Wasz tydzień minął mniej 'bombowo' niż mój . 
Buziaki Carolina!

2 marca 2014

Ulubieńcy lutego.

Cześć dziewczyny! : ) 
Dzisiaj kilka słów na temat produktów, które w ubiegłym miesiącu najbardziej mnie zachwyciły i właśnie po nie sięgałam najczęściej. Znajdziecie tutaj moje pewniaki, które goszczą już u mnie od dawna, ale są też dwie nowości do których na pewno będę wracać częściej. 

Luty był dla mnie przełomowym miesiącem jeśli chodzi o włosy. Jak już wspominałam zdecydowałam się na mocne cięcie i lekką ręką pozbyłam się ponad 15 cm. Zamierzałam to zrobić już na prawdę dawno, ale ciągle brakowało mi odwagi. Co mnie skłoniło do tego? Głównie ich nadmierne wypadanie oraz plątanie. Ta długość włosa była zdecydowanie dla mnie nie korzystna, zarówno pod względem rozczesywania, które zawsze było dla mnie koszmarem, aż po objętość a raczej jej brak. Postanowiłam również wdrożyć w moją pielęgnację coś leczniczego w celu zahamowania wypadania i tutaj z pomocą przyszedł mi skoncentrowany szampon wzmacniający od Pharmaceris. Używam go już dosyć długo i z ręką na sercu mogę powiedzieć że jest to najlepszy szampon jaki do tej pory miałam. Przepięknie pachnie, jest niesamowicie wydajny, fantastycznie się pieni, świetnie oczyszcza i co najważniejsze zahamował wypadanie włosów, może nie w stu procentach, ale ilość włosów podczas mycia oraz na szczotce znacznie się zmniejszyła. W połączeniu z moją ulubioną odżywką tworzą na prawdę zgrany duet. Pełna recenzja tego produktu pojawi się już niebawem : ) 

Kolejnym produktem, jest gęsty, treściwy Sudocrem, który pomaga mi walczyć z moim wysypem. Od jakichś dwóch tygodni moja twarz wygląda jak pole minowe. Zaczęło się od niegroźnego, malutkiego nieprzyjaciela, kończąc na opryszczce. Każdego dnia na budzi pojawiało się coś nowego, co doprowadzało mnie do szału. Myślę że to nie jest kwestia zmiany kosmetyków, bo używam cały czas tego samego, chociaż i tak ograniczyłam wszystko do minimum. Na chwilę obecną nic nowego się nie pojawia (tfu tfu) i wraz z moim pokaźnym arsenałem do zadań specjalnych dzielnie walczymy, a wyżej wymieniony krem fantastycznie wysusza to, co już podgojone. Poza świetnym działaniem, mogę dodać że uwielbiam jego zapach ; ) 

Przechodzimy teraz do kolorówki. W mojej ulubionej piątce znajduję się niemalże zdenkowany korektor mineralny od Maybelline w odcieniu 03 sand,  który świetnie radzi sobie z moimi cieniami pod oczami i gdyby nie fakt że w kolejce czeka jeszcze jeden gagatek na pewno zakupiłabym kolejne opakowanie. Nie dorobił się jeszcze osobnej recenzji, a w ulubieńcach przewijał się już wielokrotnie, ale jak to mówią 'co się odwlecze to nie uciecze' : ) 
Na pazurkach natomiast najczęściej gościł u mnie przepiękny nudziak z firmy Golden Rose Rich color o numerze 10. Uwielbiam tą serię i powtarzałam już o tym wielokrotnie. Wygodny pędzelek, piękne kolory i zadowalająca mnie trwałość- nic więcej mi do szczęścia nie potrzeba (no może poza Essiakami, które muszę wreszcie wypróbować). 
Na sam koniec mineralny róż od Annabelle Minerals w odcieniu sunrise, do którego wróciłam dosyć niedawno i codziennie gościł na moich polikach. Niesamowicie wydajny produkt, który fantastycznie trzyma się na buzi calutki dzień. Bez drobinek, typowy mat w przepięknym kolorze. Uwielbiam uwielbiam uwielbiam. Więcej możecie poczytać o nim tutaj . 

Miało być krótko i zwięźle a wyszło ... no cóż : ) Koniecznie dajcie znać czy znacie moich ulubieńców i również podzielacie moje zachwyty, albo i nie ? 

Buziaki Carolina!

1 marca 2014

Łagodne oczyszczanie według Bielendy.

Cześć dziewczyny! : ) 
Nie muszę chyba wspominać że uwielbiam testować płyny micelarne? Wielokrotnie już powtarzałam że taka forma demakijażu sprawdza się u mnie najlepiej. Dzisiaj przedstawię Wam moje odczucia na temat mojego dość burzliwego romansu z Bielendą. Nie podrażnia oczu, idealny do suchej skóry można by rzec ideał a ja po pierwszym użyciu chciałam go wywalić do kosza. Dlaczego? 
Opakowanie wygodne w użyciu, przyjemna dla oka szata graficzna. Aplikacja produktu bezproblemowa, jest to pierwsza butla z której płyn wylewa się tak jak ja chce, nie żyje własnym życiem. I tutaj zaczynały się schody. 

Nie wiem jak mogłabym to określić abyście zrozumiały o co mi chodzi, ale konsystencja tego płynu jest strasznie toporna? ciężka? W porównaniu do Biedronkowego micela wacik z płynem po twarzy sunął się bezproblemowo, lekko. W tym przypadku wręcz odwrotnie. To samo tyczy się oczu. Zamiast zmywać makijaż miałam pod oczami (i nie tylko) ogromną padnę niczym jakbym wyszła z kopalni. Płyn poszedł w odstawkę. Owszem nie wysuszał, nie podrażniał oczu ale cóż z tego? Po jakimś czasie wróciłam do niego podobnie tylko z inną taktyką i co? Otóż jedynym winowajcom w tym całym romansie byłam JA. Odrobina więcej płynu na wacik i zwykłe przyłożenie do oka rozpuściło cały makijaż w kilka sekund. Drugi wacik, odrobina więcej płynu- buzia calutka oczyszczona. Delikatna, gładka skóra. Można? Można. Jestem strasznym niecierpliwcem i czym prędzej chce mieć wszystko zmyte natychmiast. Zazwyczaj bywam tak zmęczona że przecieram oczy i twarz na szybko i wszystko mam zmyte (nie zwracając uwagi na kolejną rzęsę na waciku czy lekko zaczerwienione polika, a gdzie tam!). Takim oto sposobem nasza znajomość zakończyła się sukcesem i chętnie będziemy do siebie wracać. 

Buzia po użyciu jest miękka, odczuwalnie nawilżona, w żadnym wypadku się nie klei czego nienawidzę. Świetnie sprawdza się również w roli toniku. Płyn jest bezzapachowy (chociaż czasami zalatuje mi wodą z cytryną) i bezbarwny. Butle możemy bezproblemowo odkręcić i obadać ile nam go jeszcze zostało. Nie podrażnia, nie wywołuje reakcji alergicznych. 
Skład:  
Aqua, Glycerin, Rosa Damascena Flower Water, Sodium Hyaluronate, Panthenol, Urea, Arginine PCA, Allantoin, Sodium Lactate, Sodium Cocoamphoacetate, Lactic Acid, Disodium EDTA, DMDM Hydantoin, Potassium Sorbate, Sodum Benzoate ( wizaż.pl) 

Płynu używam regularnie od ponad miesiąca i zużyłam zaledwie pół opakowania. Cena kosmetyku wynosi od 13 zł / 200 ml. Dostępny w praktycznie każdej, większej drogerii kosmetycznej. 

Ciekawa jestem czy Was też spotkała taka burzliwa znajomość z jakimś produktem, a teraz nie potraficie bez niego żyć : ) 

Miłego i słonecznego weekendu! 
Buziaki Carolina.